poniedziałek, 29 grudnia 2014

W pogoni za szczęściem

 Tytuł: W pogoni za szczęściem
Reżyseria: Gabriele Muccino
Scenariusz: Steve Conrad
Czas trwania: 1 godz. 57 min
Gatunek: Biograficzny, dramat obyczajowy

 Pierwsze co mnie urzekło w tym filmie to tytuł. Brzmi ładnie i tajemniczo, że aż się chce dowiedzieć co ta pogoń właściwie znaczy. Tu była ewidentnie pokazana, małymi kroczkami, od kiepskiego początku do triumfalnego finału. Pokazuje, że trzeba zawsze walczyć o swoje szczęście, nie ważne co by się działo.

Poznajemy historię Chrisa Gardnera, dorosłego mężczyzny, który próbuje zadbać o utrzymanie siebie, swojej żony Lindy i pięcioletniego syna Christophera. Niestety niezbyt dobrze mu to idzie. Przed laty utworzył firmę, która produkowała sprzęt medyczny, jednak nie wszyscy lekarze uważają go za pożyteczny i trudno go sprzedać. Jest już prawie na skraju bezradności, żona od niego odchodzi i nie ma gdzie mieszkać. Główny bohater jednak nie spoczywa na laurach pomimo ciężkiej sytuacji życiowej i składa podanie na staż w biurze maklerskim. Przy odrobinie szczęścia udaje mu się je zdobyć. To jednak nie rozwiązuje jego problemów, bo nie dostaje wynagrodzenia. Zaczyna się pogoń za lepszym jutrem i przyszłością jego rodziny.

Jest to niezwykła historia, co ciekawe oparta na faktach. Chris nie jednokrotnie pokazuje hart ducha i walkę o przetrwanie. Bardzo mi się podoba jego prawdziwa ojcowska miłość, na pewno zrobiłby wszystko dla swojego syna. Moim zdaniem Will Smith dobrze się spisał w tej roli. Nie miałam go okazji oglądać w innych produkcjach, ale sądząc po tym co pokazał, jest dobrym aktorem. Z pewnością ułatwiło mu granie, to że w rolę Christophera wcielił się jego prawdziwy syn, Jaden. Taki duet możemy również zobaczyć w "1000 lat po Ziemi". Po raz pierwszy miałam także styczność z twórczością włoskiego reżysera, Gabriele Muccino. Można powiedzieć, że wprowadził do tego dzieła odrobinę włoskiego słońca, za którym tak tęsknie od wakacji. Moim zdaniem ów film nieco się różni od produkcji amerykańskich reżyserów, które najczęściej oglądam.

Daję wielki plus za to, że nie jest to typowy wyciskacz łez. Nie ma wymuszonych scen, na których po prostu trzeba płakać. Jest on zrobiony z dystansem, co mi się podoba, bo rzadko spotykam takie filmy. Ciekawy, daje ciekawe spojrzenie na życie, ma pewne przesłanie i większość kobiet nie rozmaże sobie przy nim makijażu. Czego można chcieć od dramatu? Przecież nie w każdym musi być romans. Jest to miła odskocznia od nieszczęśliwej miłości.  Nie ma co przedłużać, trzeba po prostu samemu go obejrzeć i zinterpretować na swój własny sposób. Mnie osobiście z pewnością dał siłę do walki z przeciwnościami. Reasumując, zdecydowanie mi się podobał i z czystym sercem go polecam.


4 komentarze:

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. Mają dla mnie duże znaczenie i zachęcają do dalszej pracy :)